Książki i wydarzenia poświęcone arbitrażowi (konferencje, sympozja etc.) dają o nim pozytywne wyobrażenie. Sąd polubowny jest przedstawiany jako lepszy, szybszy, bardziej elastyczny czy tańszy sposób rozstrzygania sporów niż sąd państwowy. Te, skądinąd interesujące naukowo, cechy arbitrażu wymagają jednak właściwej konfrontacji z rzeczywistością jego stosowania.
Mit 1 – arbitraż jest droższy niż sąd państwowy
Mit ten jest pochodną błędnego założenia, że przy kosztach sporu należy brać pod uwagę jedynie opłaty i koszty jakie pobierają stały sąd polubowny/arbitrzy. Tymczasem, na koszty sporu składają się:
- (w istocie) opłaty, od których zależy, że osoba/instytucja podejmą się arbitrażu,
- koszty wynagrodzenia pełnomocników (w zasadzie nieograniczone),
- odsetki od wartości przedmiotu sporu (tym wyższe – im dłużej trwa spór),
- straty wynikające z zawieszenia bądź zakończenia współpracy z partnerem biznesowym, z którym pozostajemy w sporze (arbitraż jest szybszy niż sąd państwowy; daje też większe szanse na utrzymanie lub przywrócenie współpracy handlowej i czerpanie zysków).
Kwestia kosztów w arbitrażu zwykle traktowana jest w komentarzach jedynie fragmentarycznie. Tymczasem, jestem zdania, że należy brać pod uwagę każdy z wymienionych czynników, a nie jedynie porównywać opłaty pobierane przez instytucje bądź arbitrów.
Mit 2 – arbitraż jest dobry dla każdej sprawy
Polskie prawo (art. 1157 kodeksu postępowania cywilnego) zakreśla szeroki katalog spraw, które mogą być rozpoznane w arbitrażu. Generalnie, przedstawia się go z wykorzystaniem pojęcia „zdatności arbitrażowej” (ang. arbitrability). Chociaż to prawodawca określa jakie kategorie sporów mogą rozstrzygać arbitrzy, w praktyce nie każdy spór powinien trafić do arbitrażu. Poza sprawami zastrzeżonymi dla sądów państwowych, sąd polubowny nie powinien rozpoznawać spraw o relatywnie niewielkiej wartości przedmiotu sporu; niezależnie od tego, że wiele stałych sądów polubownych posiada odpowiednie regulaminy, pozwalające rozstrzygać właśnie takie mniejsze spory.
Konsekwencją powyższego jest uznanie, że co najmniej jedna ze stron powinna być przedsiębiorcą. Rzadko bowiem dwie osoby fizyczne, niewykonujące działalności gospodarczej, roszczą względem siebie roszczenia o większej wartości przedmiotu sporu, czy „ciężarze gatunkowym”.
Arbitraż jest natomiast idealny dla większych sporów, wielowątkowych jak też takich z pogranicza prawa cywilnego i administracyjnego (np. z tytułu czynów nieuczciwej konkurencji).
Mit 3 – duży może więcej
Atrakcyjność arbitrażu nie powinna zależeć od wielkości czy pozycji danego podmiotu. Daje się jednak słyszeć głosy, że sukces przed sądem polubownym zależy od czynników pozamerytorycznych, takich jak siła rynkowa, brand, wizerunek, rozpoznawalność strony. To mylne wyobrażenie. Można bowiem uzyskać korzystne rozstrzygnięcie bez względu na pozycję rynkową drugiej strony. Nie jest tak, że mniejszy podmiot niemal zawsze skazany jest na ryzyko przegrania sporu.
Osobiście, z sukcesami, prowadziłem sprawy, w których Klienci byli podmiotami o mniejszej sile na rynku w porównaniu z drugą stroną sporu.
Owszem, większy podmiot jest w stanie łatwiej „udźwignąć” koszty zastępstwa procesowego w arbitrażu, ale nie jest to równoznaczne z automatycznym wygraniem sporu.
Mit 4 – arbitraż to „wiedza tajemna”
Jestem zdania, że wykorzystanie arbitrażu wiąże się z uprzednią koniecznością zaznajomienia się z jego specyfiką. Strony sporu może bowiem zaskoczyć brak patosu, właściwy dla sali sądowej, zmniejszony formalizm, atmosfera partnerstwa w dążeniu do rozwiązania sporu. Osoby przyzwyczajone do sądów państwowych zaskoczy fakt, że arbitrzy nie sięgają za każdym razem do kodeksu postępowania cywilnego (czy innej ustawy procesowej).
Warto zatem przyswoić sobie pewne reguły postępowania przed sądem polubownym, czy mieć świadomość tego, że – nawet przy mniejszym formalizmie – sąd polubowny cechuje się jednak określoną specyfiką. Regulamin postępowania danej instytucji arbitrażowej (stałego sądu polubownego) to za każdym razem ułamek ustawy. Również wiedza na temat arbitrażu jest obecnie na wyciągnięcie ręki. Chociaż jednym z czynników zachęcających do wykorzystania sądu polubownego jest jego odrębność, z pewnością nie rekomenduję arbitrażu przy braku znajomości jakichkolwiek reguł jego organizacji czy funkcjonowania.
Mit 5 – „Klub Znajomych Królika”
Obserwowanie nawet tych samych twarzy podczas rodzimych eventów arbitrażowych (co nie jest samo w sobie niczym nagannym) nie przekłada się na kierunek rozstrzygnięcia danej sprawy. Deklaracje typu „znamy arbitrów” (strona www jednej z międzynarodowych kancelarii) są szkodliwe dla arbitrażu. Lepiej znać się na arbitrażu…
Nawet jeśli polskie środowisko arbitrażowe jest relatywnie niewielkie, nie oznacza to automatycznie przegranej sprawy. Polski arbitraż potrzebuje rozwoju i promocji, zaś pozamerytoryczne względy hamują jego progres. Środowisko jest tego świadome, dlatego – niezależnie od osobistych sympatii – dąży do eliminacji wszelkich niekorzystnych czynników.
Mit 6 – wyrok sądu polubownego jest równy wyrokowi sądu państwowego
Tak, pod warunkiem, że – w polskich warunkach – zostanie uznany przez sąd państwowy (gdy nie nadaje się do wykonania przez komornika) albo zostanie stwierdzona jego wykonalność (co uprawnia do egzekucji komorniczej wyroku arbitrażowego). Pogląd o „równości” wyroku arbitrów i wyroku sądu państwowego jest powszechnie obecny w piśmiennictwie, ale to skrót myślowy. Strona wygrywająca nie musi jednak ubiegać się o uznanie/stwierdzenie wykonalności judykatu arbitrów jeśli przegrywająca dobrowolnie wykona wyrok. Znacznie szybciej też dojdzie do realizacji celu arbitrażu, gdy strony zawrą w jego toku ugodę, która następnie będzie wykonana.
Sam arbitraż trwa natomiast znacznie krócej niż spór w sądzie państwowym. Rozstrzygnięcie sporu zajmuje arbitrom ok. 1 roku, gdy w sądzie państwowym to ok. 18 miesięcy (co jest optymistyczną statystyką, biorąc pod uwagę metodologię badania i doświadczenia własne). Arbitraż jest też, z zasady, jednoinstancyjny. Z pewnością, wyroki arbitrażowe cieszą się większą stabilnością (jedynie 1-2% z nich jest uchylanych przez sądy państwowe).
Reasumując, nawet jeśli wyrok arbitrażowy nie jest równy wyrokowi sędziów państwowych, to arbitraż wygląda znacznie korzystniej pod względem czasu trwania – uzyskania wykonalnego rozstrzygnięcia.
Mit 7 – wyrok sądu państwowego jest „lepszy”
Nie chodzi o jego rangę (ten mit – mam nadzieję – obalono powyżej), a jakość. Arbitrzy to prywatni sędziowie, obeznani z materią sporu. To strony decydują, kto rozstrzyga sprawę. W sądzie państwowym, nie ma możliwości wyboru sędziego; niejednokrotnie sprawy rozpoznają ludzie, którzy z daną materią nie mieli nigdy do czynienia. Rodzi to szereg pytań o jakość i stabilność orzecznictwa, a więc czy taki wyrok sądu państwowego nie zostanie uchylony, bądź zmieniony. Przy dłuższym czasie sporu przed sądem państwowym, ryzyku eliminacji wyroku z obrotu – czasem spór na tym forum zwyczajnie traci rację bytu.
Mit 8 – arbitraż w Polsce stale się rozwija
Holistyczna ocena rozwoju arbitrażu powinna obejmować nie tylko kryterium rozwoju naukowego tej dziedziny, większą liczbę specjalistów czy arbitrów rekomendowanych, ale jej aspekt merkantylny: wzrost liczby spraw. Konferencje, publikacje, współpraca międzynarodowa, konkursy etc. – bez nich rozwój arbitrażu nie jest możliwy. Polski arbitraż nie jest jednak w stanie „wybić się” ponad określoną liczbę spraw w skali roku. Nawet 1000 spraw (dane mogą być zaniżone, bo nikt np. nie identyfikuje spraw w arbitrażu ad hoc) stanowi zaledwie promil z ok. 1,5 mln sporów gospodarczych trafiających rocznie do sądów państwowych.
Niewątpliwie, jedynie masowa promocja arbitrażu, z udziałem wsparcia państwa, umożliwi efektywny rozwój tej atrakcyjnej formy rozstrzygania sporów.
W obecnym otoczeniu prawnym, sąd polubowny jest atrakcyjniejszą formą rozstrzygania sporu (gospodarczego) niż sąd państwowy. Warto korzystać z usług arbitrów (arbitraż jest usługą), ale z pełną świadomością jego zalet, wad i specyfiki. Próba zmierzenia się w niniejszym wpisie z niektórymi mitami na temat arbitrażu jest jedynie osobistą polemiką z twierdzeniami/poglądami pojawiającymi się w przestrzeni publicznej.